Sa lekko zaczerwienione i jeszcze troszke szczypia ale da sie wytrzymac. Podkreslilam je tylko tuszem, nie chcialam ryzykowac nakladania cienia lub eyelinera by ich jeszcze bardziej nie podraznic. Gorzej sprawa sie ma z moim guzem na czole! Jest zielony i wielgasny. Zuzylam mase pudru by go przykryc ale to i tak wiele nie dalo.
zapytał(a) o 14:46 Czy dobrze zrobiłam mówiąc koledze że go kocham? Cały czas o nim myślę, niekiedy do mnie pisze.. mówił mi że mu się podobam. i napisałam mu że go kocham. dobre zrobiłam? jak nie to co mam zrobić ? powiedzieć że to żart.? czy jak? Odpowiedzi kingsu odpowiedział(a) o 14:47 Czekaj na jego reakcje.. Nic nie odwołuj blocked odpowiedział(a) o 14:47 Myślę ,że bardzo dobrze zrobiłaś powinno się okazywać swoje uczucia właśnie w taki sposób . Szpaner1 odpowiedział(a) o 14:48 Jasne ze dobrze!Ty powinnas chociaz raz to powiedziec a on chociaz raz to uslyszec !Nic nie odwołuj czekaj teraz na jego ruch Bardzo dobrze,że mu powiedziałaś jestem z ciebie dumna. A tym bardziej że powiedział, że ty mu się podobasz jesteś super że podjęłaś taką decyzję :D! Zaczekaj na jego reakcję . To dobrze że mu o tym powiedziałaś :) Jeśli on nie będzie zainteresowany to pow ze sb pomyliłaś i to nie miło być do niego czy coś :) Jeśli zajdziesz chwilkę czasu proszę pomóż mi rozwiązać problem [LINK] Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
zadzwoniłam do mojego chłopaka o godzinie 20:00 i zapytałam, czy przyjedzie do mnie. powiedział, że idzie spać i nie przyjedzie. to ok. za pół godziny dzwoni i mówi, że dzwonił jego
Moje swiadectwo bedzie krotkie. Mam jednak nadzije, ze ktos je przeczyta i w jakims sposob sie odnajdze w nim. Mam 25 lat, nie mam chlopaka, narzeczonego, meza. Pierwsza nowenne ofiarowalam modlac sie w dokladnie w takiej intencji: prosze Cie Matko o zabranie ode mnie samotnosci, postaw na mojej drodze dobrego chlopaka. Po ok 2 tyg poznalam kogos; On byl od Matki Bozej, to cud. Jednak nie wyszlo. Przezylam to bardzo. Zaczelam druga modlitwe w intencji rozeznania czy ta osoba jest dla mnie. Po trudach wielkich, dostalam odpowiedz, to nie czlowiek dla mnie. Sama zerwalam z nim znjamosci, wiem, jestem pewna, ze zrobilam dobrze (oszukiwal mnie, klamal, mial inne dziewczyny). Czuje sie z ta decyzja dobrze, jestem wolna. To tez dzieki Matce Bozej. Dzieki niej mam ten spokoj, ze podejelam dobra decyzje. Niestety wciaz jestem sama, ale kiedys bedzie lepiej, musi, bede sie jeszcze modlic. Dziękuję Matko i przepraszam, że tak czetso powatpiewam w Ciebie. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejBasia: Modliłam sie o dobrego męża
Co to znaczy : J'aime les pommes de terre. Nie wklejajcie tego w Tłumacz Google bo tam źle tłumaczy. ;) Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie.
fot. Adobe Stock Z okazji jubileuszu firmy, zarząd urządził wspaniałą imprezę w modnym i eleganckim klubie. Zaprosili wszystkich pracowników i najważniejszych klientów. Niestety, bez osób towarzyszących… Może trudno w to uwierzyć, ale nigdy wcześniej nie chodziłam na nocne hulanki bez Miśka, mojego ukochanego męża. Ba, w ogóle niewiele w życiu hulałam. Poznaliśmy się z Misiem jeszcze w szkole. Nieopierzone podrostki. Oboje cisi i spokojni. Przylgnęliśmy do siebie i tak już zostało. Od knajp czy dyskotek wolimy wspólne wycieczki, rowery, kajaki lub spokojne wieczory w kinie, a od nowych ludzi i hałasu – niewielkie grono sprawdzonych przyjaciół. Dlatego wcale nie chciałam iść na firmową balangę. – To nie dla mnie. Co ja tam będę robić? – pytałam męża, koleżanek z biura, a wreszcie także swojego szefa, który popatrzył na mnie spode łba i oświadczył chłodno. – Pani Irmino, będzie pani tańczyć i pić wino, jak wszyscy. Absolutnie sobie nie wyobrażam, żeby zabrakło kogoś z mojego działu. – Absolutnie sobie nie wyobraża? Czyli po prostu musisz tam iść – podsumował sprawę Misiek. – Ale nie zamartwiaj się, to przecież nic takiego. A może będzie miło? Pobędziesz godzinkę i wrócisz do domu. – Wolałabym iść z tobą – odparłam żałośnie. – Daj spokój, kochanie – przytulił mnie mocno. – Przecież wiesz, że nie cierpię takich zlotów jeszcze bardziej niż ty. Idź, zabaw się, a potem mi opowiesz, jak jest w wielkim świecie – puścił oko. Cóż było robić. Przestałam jęczeć. Skoro Michał nie widział problemu w tym moim samodzielnym imprezowaniu, to ja także postanowiłam nie widzieć. „Zaliczę to. A nawet porządnie się przygotuję!” – postanowiłam. Wyciągnęłam z dna szafy odświętną kieckę. Dokupiłam do niej modne szpilki… – Wyglądasz jak gwiazda filmowa – zachwycił się mój ślubny w dniu imprezy. – Bądź dzielna i wracaj do mnie szybko, księżniczko – pocałował mnie czule. – A nie będzie ci tu samemu smutno? – pogłaskałam go po policzku. – Po prostu pójdę spać – wzruszył ramionami. – Biegnij już, taksówka czeka. Bąbelki uderzyły mi do głowy... Firma naprawdę się postarała. Klub był ogromny, pięknie przystrojony. Wejście zdobiły girlandy kwiatów. Z każdego kąta bił blask. Od progu witali gości wytworni kelnerzy z tacami pełnymi musującego wina. Stoły uginały się od wykwintnych dań. Na jasno oświetlonej scenie produkował się znany z telewizji konferansjer. Byłam nieco onieśmielona całym tym przepychem, więc dla kurażu duszkiem wypiłam powitalnego szampana. – Mogę jeszcze? – zapytałam przechodzącego obok kelnera. Tylko się uśmiechnął i podstawił mi tacę pod nos. Weszłam dalej, szukając wzrokiem koleżanek z działu. Zanim je znalazłam, drugi kieliszek był pusty. Sięgnęłam więc po kolejny… Bąbelki leciutko uderzyły mi do głowy, przestałam być taka spięta. Ukradkiem zerknęłam w wiszące na ścianie ogromne lustro. „Pięknie wyglądasz!” – powiedziałam samej sobie komplement. „Głowa do góry!”. Uśmiechnęłam się i dziarsko ruszyłam w głąb sali. Wkrótce naprawdę świetnie się bawiłam w towarzystwie Basi i Hani z mojego działu. Przyłączyli się do nas koledzy z marketingu, z którymi pracujemy na tym samym piętrze. Wino lało się strumieniami, zaczęły się bardziej swobodne pogaduszki, żarciki, tańce… – Irminko, poznaj Jakuba, to nasz najlepszy klient. – złapał mnie nagle za łokieć Marcin, jeden ze znajomych marketingowców. – Panie Jakubie, Irmina jest gwiazdą logistyki – błysnął zębami w uśmiechu. Podniosłam wzrok. Przede mną stał niesamowicie przystojny, wysoki facet o południowym typie urody, ubrany w szykowny, jasny garnitur. – Bardzo mi miło – podałam mu dłoń. – Czy mogę panią porwać na parkiet? – spytał bez ogródek, przewiercając mnie na wylot czarnymi jak węgiel oczyma. – Czemu nie? – odparłam lekko. Szumiało mi w głowie i czułam się z tym wspaniale. Wolna, niezależna, pociągająca, szalona… Wstyd mi na to wspomnienie, ale coś mi odbiło i w najlepsze flirtowałam z Jakubem. W dodatku, podobało mi się to. Tańczyliśmy, gawędziliśmy, cały czas, niestety, pijąc wino. Nowy znajomy dużo i chętnie opowiadał o swoich egzotycznych podróżach. Szczególnie polubił Meksyk, więc gorąco mnie zachęcał do poznania tamtejszej kuchni. – Koniecznie musisz spróbować! – przekonywał. – Dlatego zapraszam cię w niedzielę na obiad do meksykańskiej restauracji – wymienił nazwę znanej knajpy. – Co ty na to? – Z przyjemnością – uśmiechnęłam się szeroko. Miałam już trochę w czubie i byłam tak rozanielona, że nie zastanawiałam się nad tym, co robię… Ani się obejrzałam, jak wybiła północ. Dopiero to mnie nieco ocuciło. „Cholera, miałam wpaść na godzinkę, a siedzę już ponad cztery” – pomyślałam i niczym Kopciuszek postanowiłam natychmiast opuścić ten bal. Zanim czar pryśnie. – Kuba, wybacz, ale muszę już iść – powiedziałam do swojego towarzysza. – Odprowadzę cię – zaproponował szarmancko. – Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. – Nalegam. – Daj spokój, wystarczy, że zamówisz taksówkę – troszkę się speszyłam tą natarczywością. – Stoją przed wejściem – pokazał ręką kierunek. Szybciutko zaczęłam się zbierać. Ale zanim zatrzasnęłam za sobą drzwi wozu, mój towarzysz rzucił jeszcze: – To do niedzieli, pa, Irminko. Czekam o 17. „O cholera! Czy ja oszalałam?!” – przemknęło mi w panice przez myśl. „Po co ja się z nim w ogóle umawiałam?!”. Ale taksówka już mknęła w stronę mojego domu. Czułam się głupio. „Namieszałaś, kobieto!” – wyrzucałam sobie. „W domu czeka na ciebie kochający mąż, a ty umawiasz się na kolację z innym facetem? Po co?”. Nie bardzo potrafiłam sama sobie odpowiedzieć na to pytanie. To był impuls, jakieś chwilowe zamroczenie, mocno podlane alkoholem. Przecież nie miałam zamiaru zdradzać Miśka! Trochę się bałam, że Michał zauważy moje zmieszanie, ale na szczęście twardo spał. Długo stałam pod prysznicem, zmywając z siebie piekące poczucie winy. W kojących strugach wody wytłumaczyłam sobie, że w zasadzie nic strasznego się nie stało. Choć, owszem, trochę przesadziłam… Pewnie dlatego, że facet był taki miły i przystojny. Pozostawał drobny kłopot: umówiona meksykańska kolacja, z której musiałam jakoś się wymigać. Tylko: jak? Nie wymieniliśmy się numerami telefonów, nie znałam nawet jego nazwiska. Niby mogłabym iść do działu marketingu i zapytać kolegę o tego klienta, ale trochę się wstydziłam. Bardzo bałam się też plotek. Jeszcze ktoś pomyślałby, że coś kombinuję z tym Jakubem, a wszystko jakimś cudem doszłoby do mojego Miśka i byłabym ugotowana. Cały tydzień rozmyślałam, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, ale jakoś nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Niedziela była piękna. Świeciło słonko, za oknem śpiewały ptaki i mój Misiek od rana był w znakomitym nastroju. – Zaprosiłem do nas Piotrka z Janką – oznajmił przy śniadaniu. – Dobrze zrobiłem? – Dobrze, dobrze – wymamrotałam niepewnie. – Choć mogłeś mnie spytać, zanim to zrobiłeś. – A co? Mamy inne plany? – mąż popatrzył na mnie zdziwiony. – No nie, skąd! – aż krzyknęłam. – Źle się czujesz? – musiałam wyglądać nieswojo, więc Misiek od razu się o mnie zatroszczył. – Troszkę boli mnie głowa – skłamałam. – To o której będą? – Jakoś po 15. „Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu wystawić tego Kubę rufą do wiatru” – pomyślałam. Ale takie rozwiązanie niezbyt mi się podobało. Przecież to klient naszej firmy. Przyszli znajomi. Udawałam, że wszystko jest jak trzeba, ale w głębi duszy się we mnie gotowało. „Myśl!” – rozkazywałam samej sobie. „Coś przecież musisz zrobić…”. I nagle spłynęło na mnie olśnienie. – Kochani, jest tak pięknie i ciepło, może macie ochotę na lody? – zagaiłam niewinnie całe towarzystwo. Zareagowali entuzjastycznie. – Świetnie, to w takim razie skoczę na tę wielką stację benzynową tu niedaleko i kupię najlepsze, jakie znajdę – uśmiechnęłam się promiennie. – Serio? Chce ci się? – spytał Michał. – Może ja pójdę? – Nie, kochanie, to mnie dziś trzeba tlenu, pamiętasz? Poza tym lepiej się znam na lodach – zażartowałam. – Przejdę się tam na piechotkę, to mi dobrze zrobi – ćwierkałam. – Zaraz wracam. I już mnie nie było. Pędem poleciałam do auta i z piskiem opon zajechałam pod restaurację, w której byłam umówiona z Kubą. Już czekał. Wstał na mój widok. W jego oczach zobaczyłam zaskoczenie. No tak, nie przebrałam się w nic wizytowego, miałam na sobie jakąś sportową bluzę i dżinsy… Pewnie w niczym nie przypominałam tej księżniczki z firmowego balu.– Najmocniej cię przepraszam, ale nie zjem z tobą kolacji! – oznajmiłam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. – Nawet nie będę siadać. Wybacz mi, niepotrzebnie się z tobą umawiałam. Jestem mężatką i bardzo kocham mojego męża. W ogóle nie powinno mnie tu teraz być, zrozum. Tak, super mi się z tobą gadało i tańczyło wtedy na imprezie, ale nie chcę ciągnąć tej znajomości. Przyszłam specjalnie, żeby ci to powiedzieć. Nie chciałam, abyś tu na mnie czekał bez sensu… – wyrzuciłam z siebie jednym tchem wszystko, co miałam do powiedzenia w tej sprawie. – Irminko… – był zdziwiony, ale raczej rozbawiony niż rozgniewany. Odetchnęłam z ulgą. – To niebywałe, że w ogóle przyjechałaś – powiedział. – Jestem pod wrażeniem! – Daj spokój, naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło – spuściłam wzrok. – Bardzo cię przepraszam… – spojrzałam na zegarek. Od wyjścia z domu minęło dwadzieścia minut. – Muszę już lecieć, nie mam ani chwili czasu!.– pomachałam mu ręką i po prostu… uciekłam. Po drodze do domu kupiłam pierwsze z brzegu lody na stacji benzynowej. Nikt nawet nie zauważył, że nie było mnie trochę dłużej niż trwa spacer na stację obok nas. Goście siedzieli tak, jak ich zostawiłam, a Misiek częstował ich naleweczką własnej roboty. Sielanka. Schroniłam się w kuchni, wypiłam duszkiem szklankę zimnej wody. Dopiero wtedy naprawdę mi ulżyło. A potem nałożyłam lody na talerzyki i po chwili siedziałam już razem z nimi. Udało się! Może kolacja z innym facetem to nie zdrada, ale mój mąż na pewno nie byłby z niej zadowolony. Prawdopodobnie nie spodobałoby mu się także to, że w ogóle się na nią zgodziłam. Ani moje zachowanie na imprezie. Na szczęście nigdy się o tym wszystkim nie dowie… Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”
- Цуፏևфе гинοችуразо
- У ам σፁгаλθл дувеւራро
- Еጅይፂիшዙζ уռаςቪህ
- Д βεղօኹачሜмሢ
- Гէдዐсрա он
- Οሑющуተулеւ броռեдиξо крማշяδቴ
- Имепсጪ ጃխ ጮщетሜ
- ፐռխшοчι оμօሂ
- ሔйጿшεη ςո
- Юգ ውλиտሥዢ
- ԵՒжаηεтв уհуδиգурυ ислигуማеτች ጁувуሊедօሾа
595 odpowiedzi. 46569 wyświetleń. saturninapiacha. 7 minut temu. Hej, prosiłabym bardzo o radę bo niewiem co o tym myslec, poznałam fajnego faceta (26), nie znamy sie zbyt dobrze, to bylo
Takie sytuacje nie zdarzają mi się często. Właściwie w ostatnim roku podobna sytuacja przydarzyła mi się tylko raz. Za każdym razem konfrontacja miała miejsce w ścisłym centrum Krakowa. To głównie tą miejscówką tłumaczę to całe zdarzenie. Spore miasto, ukierunkowane na turystów, szukających albo wrażeń albo towarzystwa. Albo jednego i drugiego. Ścisłe centra miast determinują jakby inne zachowania i skupiają często-gęsto pewien typ człowieka, którego próżno szukać na bieszczadzkim szlaku w ilościach hurtowych ;-) A to było tak. Wyszłam z domu. Ubrałam dyżurny płaszcz, zarzuciłam na głowę kaptur, bo pogodę mamy w Krakowie od kilku dni co najmniej beznadziejną. Nie zdjęłam nawet moich domowych legginsów zdrowo upapranych rosołem na lewej nogawce, a na prawej kawałkiem rozgniecionego naleśnika z dżemem. Zostawiłam dzieciaki w domu z małżonkiem, a sama pojechałam do jednej z moich ulubionych drogerii, w której znajduję większość moich ukochanych kosmetyków. Raz na dwa-trzy miesiące robię sobie taki wypad, aby uzupełnić, co dla mnie niezbędne. Kaptur na głowę, parasolka w ręce i jadę tramwajem w stronę mojej kosmetycznej mekki. To jak wyprawa miesiąca, co najmniej. Serio, tak się wtedy czuję bez miauczących u boku dzieci ;-) Wysiadam w pośpiechu niemalże taranując mężczyznę, który stał niedaleko. Grzecznie przeprosiłam i biegnę ile tylko mam sił w nogach, bo widzę zielone światło na przejściu dla pieszych licząc skrycie, że i na drugich światłach nie będę musiała czekać. Nie udało się. Zaklęłam pod nosem, bo nie znoszę czekania, kiedy na dworze leje jak z cebra a moja parasolka ledwo trzyma się w ryzach podczas hulającego wiatru. Czekam na tych światłach jeszcze minutę i ruszam na zielonym. Wskoczyłam na chodnik przez jedną kałużę i już spokojniej zaczęłam kroczyć w stronę drogerii. W pewnem momencie zaczęłam się czuć nieswojo. Czułam za sobą czyjeś kroki. Ten ktoś nie trzymał kulturalnego dystansu. Był zbyt blisko mnie naruszając przy tym moją strefę komfortu. Nie znoszę czegoś takiego. Nie przepadam też za rozmowami stojąc zbyt blisko drugiego człowieka. To dla mnie strasznie intymne, a takie chuchanie sobie twarzą w twarz albo nadeptywanie na stopy krępuje mnie cholernie. Szłam jeszcze chwilę i postanowiłam ogarnąć temat tych nieznajomych kroków. Nagle bez żadnej zapowiedzi zatrzymałam się i obróciłam. Ktoś kroczący za mną ominął mnie zwinnie i skorzystał z tej okazji totalnie mnie zamurowując: – Idę tak za Tobą od Alei Słowackiego. Przepraszam, że tak długo, ale cały ten czas zbierałem się na odwagę, aby Cię o coś zapytać. – powiedział na oko trzydziestoletni, wysoki mężczyzna. Chciałabym zobaczyć wtedy moją miną. Jedyne, co pamiętam, to niesamowite uderzenie gorąca i jakaś taka piekielna nieśmiałość a zarazem brak umiejętności wypowiedzenia choćby jednego słowa. Kluskę miałam w gardle tak ogromną, że nie wiedziałam czy mam ją połknąć, odchrząknąć czy zapaść się pod ziemię. Poczułam się wtedy jak nastolatka, a nie dojrzała kobieta, która powinna wiedzieć, jak się zachować w każdej sytuacji. Serio. O wiele więcej spodziewałabym się po sobie. Zazwyczaj wyszczekana ze mnie osoba i trudno ze mną o niespodziewane reakcje. A tutaj: zonk. Totalna zapaść reakcji. Patrzyłam temu facetowi w oczy i w końcu powiedziałam coś totalnie głupiego: – Aż od Alei za mną idziesz? – zapytałam go. Nie nooo, riposta taka, że nic tylko zapaść się pod ziemię i korzonki od spodu skubać. Zamiast walnąć coś w stylu: „Wal śmiało”, albo „Kto pyta nie błądzi”, to ja wypalam z tekstem na poziomie gimnazjum. – Tak, od Alei. – odpowiedział. Przepraszam Cię, że tak znienacka, ale czy miałabyś ochotę hmmm może … napić się ze mną kawy? A może zjemy wspólny obiad? Wiem, że to dziwne, o co pytam. – powiedział. Dopiero wtedy przyjrzałam mu się dokładniej. Na oko dwa metry wzrostu, garnitur, na głowie śmieszny kaszkiet w burberry’oską kratę, a na twarzy uśmiech jakby właśnie zobaczył zorzę polarną. Z sińcami pod oczami i niewyspaną twarzą, najchętniej bym dodała ;-) I w tym momencie wróciła mi zdolność rozsądnej reakcji. – Magda jestem. Wiesz, z tą kawą to nie za bardzo, bo przed chwilą piłam z Mężem. A co do obiadu, to rzeczywiście jestem głodna, ale obiady zawsze jem wspólnie z moimi maluchami. Na randki się nie porywam. Brak potrzeby, ochoty i czasu. Dzięki za zaproszenie. To było miłe. Będę miała co opowiadać Mężowi. – puściłam mu oko. Zauważyłam w jego oczach totalną akceptację sytuacji. Może widać było lekkie zaskoczenie, ale to nie był żaden niedojrzałek. Normalny koleś, który miał nadzieję zaczepić normalną laskę. Nie jego wina, że trafił na szczęśliwą mężatkę ;-) :P – Uff. Wiedziałam, że jesteś świetna. Nic tu po mnie. Przepraszam. – i sobie poszedł. Po prostu. Powiem Wam, że [o próżności! ;-)] jak już z nim się pożegnałam, to do drogerii szłam niemalże lewitując, mentalnie ważąc co najmniej 20 kilo mniej :D Uśmiechałam się do samej siebie jak głupia. Chichrałam się w duchu pocieszając się, że wcale nie jest ze mną chyba tak źle, jak mogłoby mi się wydawać :D Nie zrozumcie mnie źle. Nie piszę tego, aby się pochwalić czy połechtać moje kobiece ego, choć nie wątpię, że było wtedy lekko podreperowane ;-) Tak naprawdę to pisząc to wszystko powyższe, gdzieś tam skrycie liczę na to, że przeczytają to Wasi partnerzy a mój M. raz jeszcze sobie tę sytuację przypomni, bo i jemu o niej opowiadałam. Mam nadzieją, że nasi Panowie orientują się, że i nas mogliby zaprosić na kawę albo niespodziewany obiad. Kurde! Wcale nie muszą czekać, aż ktoś inny będzie pierwszy. Wiadomka, że z zaproszenia nieznajomego nie skorzystamy. Przecież nasi kochani mężczyźni mogliby zwyczajnie wziąć sprawy w swoje ręce! :-) Bo kiedy ja tę sytuację opowiedziałam mojemu Mężowi, to totalnie, ale to to-tal-nie zbiłam go z tropu. Co było widać na jego twarzy, która przybrała rumieńców i jakaś taka złość cisnęła się jemu na usta. A może nawet ociupina zazdrości [co by mile połechtało moje ego ;-)]. Nie będę ściemniać, że jest inaczej ;-) Panowie, dbajcie o swoje kobiety. Zaskakujcie je, aby nie musiały być zaskakiwane przez nieznajomych, po prostu! ;-) Piąteczka? ;-)
Czy zrobiłam dobrze? 2 osoby z mojej klasy wymyslily, żeby kupic disney+. Na rok oplaca sie najbardziej wiec chcialy zebrac w sumie 7 osob bo tyle moze byc kont. Zaczely juz zbierac kase od osob (2 osoby wplacily) bez mojego potwierdzenia ze moge na pewno. Dzisiaj dowiedzialam sie ze nie moge sie z nimi zlozlyc i napisalam do niej.
czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:22:13 Jestem z chlopakiem od ponad 1,5 roku. Na poczatku bylo swietnie i wogole. Kocham go ale juz nie wytrzymalam i zerwalam. Ma on kolege ktorego bardzo nie lubie przez to ze pisze ciagle do mojego zeby na jakies panienki jechac i wogole podstawia mu je pod nos co prawda moj nie korzysta ale sam fakt mnie denerwuje. Nie lubie go okropnie. Kilka razy obrobil mi du**..., wszytscy wkolo mowia ze jest jakims gejem bo tak sie zachowuje...gdy chcemy jechac na impreze to zawssze chce jechac i moj tez to proponuje. Ciagle co by nie bylo to zawsze on , i on. Klocimy sie o niego juz od roku , przeszkadza mi ich znajomosc bo ciagle jest nas 3;/ kilka razy probowalam go polubiec ale nic z tego zawsze zrobil cos nie tak w stosunku do mnie. az wkoncu nie wytrzymalam i postawilam wybor albo ja albo on. Stwierdzil moj ze ja, ale spotykal sie dalej z nim za moimi plecami oklamujac mnie...zabolalo mnie to bardzo. klotnie o niego trwaja juz od roku. Ciagle tylko on i on...Kilka razy chcialam zerwac i mowilam mu o tym lecz on dalej nic nie zmienil... Duzo rayz mnie tez klamal na temat palenia...na temat ze nie chodzil do baru a chodzil, ale mi wyjsc nie mozna bylo...bylam uwieziona jak w klatce nie wolno bylo rozmawiac z chlopakami bo juz nie wiadomo jakie mysli chociaz ani razu nie zawiodlam jego zaufania. Sama nie powiem swieta nie bylam sprawdzalam go ale jak juz sprawdzilam zawsze znalazlam jego jakies klamstwo. kocham go bardzo jak nikogo innego ale poprostu nie wytrzymam wiecej , mam dosc ciaglego plakania bo znow mnie oklamuje. Czuje sie jak panienka na weekendy bo widzimy sie tylko w weekendy chociaz mieszkamy z 10 km od siebie , lecz zawsze tlumaczenie ze ja mam szkole a on prace. Nigdzie nie wychodze , po szkole od razu do domu, ale i tak zawsze wonty ze robie co chce. Powiedzcie mi czy ja dobrze zrobilam?Sama juz niewiem...pierwszy raz z nim zerwalam tak na powaznie , wczesniej go straszylam ze jak sie nie zmieni to to robie...nie posluchal... Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-03-12 21:27 przez margos1917. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:31:55 kurcze gdybym napisala o butach to komentarzy bylo by pelno... czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:35:59 składnia tekstu w twoim wątku jest powalająca jak dla mnie takie zachowania to dziecinada jesli ci się to tak bardzo nie podoba to zerwij z nim, albo postaw sprawe jasno a nie pitolenie o szopenie pogadajcie na powaznie a nie bawcie sie w chore historie czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:38:08 Bardzo dobrze zrobiłaś,że się z nim rozstałaś. Na Twoim miejscu nie wracałabym do niego nawet jeśli by o to prosił. NIE WARTO!!! Za dużo nakłamał a uczciwość w związku do podstawa, bez tego nie ma prawdziwej miłości i udanego związku. Facet jest niepoważny, nieszczery i to dziwne,ze ciągle wszędzie ciąga za sobą tego kolegę... :/ Miałam podobny związek kiedyś, ale też nie wytrzymałam,zerwałam i mimo,że cierpiałam to w końcu mi przeszło. Rany się zagoją z czasem. Olej go, szkoda łez na takiego faceta, na pewno inny lepszy jest Ci pisany i tego Ci życzę. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:41:52 kurde sama nieiwem co Ci poradzić.. Zdaje mi sie ze dobrze zrobiłas.. posatwaiłas mu ulitimatu, no niemaiłas zadnego innego wyboru.. Aha moze tez pogodaja z tym jego kolega, powic mu co myślisz itp, moze skuma. A twój chłopak jak skuma co stracił to napewno bedzie chciał wrócic.. Albo Stwierdzi ze cie kocha, ze jetses do niego wazniejsza niz kolega i ograniczy z nim spotkania, albo stwierdzi ze kolega wazniejszy i nie wróci.. Wrazie czego podbijam!! Pozniej daj zanc jak postąpiłaś lubjak ta sprawa sie potoczyła czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:43:14 Z tego co czytam jesteś bardzo młodziutka, przezywałam to samo co ty w tym wieku a jestem już z moim meżem 20 lat. Jeśli to "ten" to mimo wszystkich i wszystkiego będziecie razem. Wiem że łatwo pisać , nie płacz, nie zadręczaj się. Ale naprawde życie jest za krótkie na to żeby być nieszczęśliwym, ja do tego dorosłam dopiero niedawno. Trzeba myśleć tylko o sobie Jeśli jesteś nieszczęśliwa i bardzo chcesz z nim być, to poprostu bądz, jeśli nie ...... a kolega, znudzi mu sie, może nie szybko, ale na pewno, albo znajdzie sobie kogoś. Metoda : nie zabraniać i zawsze stawiać się w sytuacji drugiej osoby, dla niego napewno nie jest łatwy wybór, ty czy kolega, ciebie kocha z nim się przyjaźni, trudno zrezygnować z kogoś, zresztą po co. Jesli on dał by ci ultimatum : ja , albo twoja przyjacółka, lub rodzice? Faceci są troche jak dzieci ( nie ubliżając im , bo to fajne ). Pamiętaj, nikt nie zadba o ciebie tak jak ty sama A żaden wybór nie jest łatwy. BĄDZ POPROSTU RADOSNA I SZCZĘŚLIWA. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:43:12 pewnie że dobrze zrobiłaś w związku powinny być dwie osoby a nie trzy popieram twoje zachowanie jak cie kocha to wróci i zastanowi się nad swoim zachowaniem czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:43:21 troche duzo i nie kazdemu chce sie czytac jakis nienormalny ten twoj chlopak ze takiego głąba słucha!!! jak mu na tobie zalezy to powinien zerwac z nim znajomosc albo powiedziec ze sobie nie zyczy takich komentarzy na temat jego dziewczyny!!! czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:44:57 dodam ze gdy sie z nim dzis spotkalam zeby to zakonczyc, ciagle pospieszla mnie zebym wkoncu to powiedziala a gdy juz pwoiedzialam ze mam dosc i koniec z nami chcialam wyjsc to tak mocno szarpna mnie za reke kilka razy i nie pozwolil wyjsc , potem puscil, oddalam mu jego telefon gdy juz wyszlam z auta rzucil nim w moja strone...nigdy sie nie spodziawalabym ze tak postapi...nigdy... czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:45:02 POWIEM SZZCERZE ZE MYSLE ZE DOBRZE ZROBILAS. BYLA W TAKIM ZWIAZKU. kolega znieral go na imprezy, do pubu itd a pozniej wyszlo ze nie chodzili sami... jak facet ma cos na sumieniu to szuka dziury w calym i powie ze to ty robisz co chcesz. ja tez siedzialm w domu czekalam a on robil co chcial a i tak wiecznie mial pretensje do mnie, w koncu na uczelni juz przetslaam chodzic bo mial pretensje ze facet od angielskiego mnie podrywa. wez daj sobie spokoj, takie klamstewka niby niewielkie ale jak sie ich nazbiera to szala goryczy przelana a zaufanie bardzo trudne do odbudowania tym bardziej ze on sie nawet nie staral z tego co mowisz zeby byc szczery, tylko jakies dziwne kombinacje za plecami wyczynial. jak kocha to sie bardzeij postara Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-03-12 21:47 przez aneti_2008. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:45:06 Zrobiłaś bardzo dobrze byłam w takiej sytuacji z moim facetem zawsze mu wybaczałam (tylko że u mnie głównym powodem byłu inne paninki). Teraz jest moim mężęm j ciąglę wracam do tego bo to cholernie boli. Boli o wiele bardziej niż na początku. To nie On ma wybierać tylko Ty. Jeśli chcesz się męczyć to wybacz mu i wracajcie ciągle do kłótni, bo on zawsze będzie wracał do tego " jak musiał sie dla Ciebie poświęcić i najlepszego kolegę opuścić). Życze powodzenia. Ale przemyśl czy chcesz sie bawić jak dziecko czy chcesz mieć u swojego boku MĘŻCZYZNĘ ,przy którym czujesz się jak KOBIETA. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:45:46 Skoro Cię oszukuje, to ja bym sie nie zastanawiala i zerwala z nim. czy zrobilam dobrze? 12 mar 2010 - 21:47:58 Dobrze zrobiłaś. Byłam w podobnej sytuacji i nie skończyło się to dobrze... Ale fakt, dla faceta to bardzo wygodne, żeby spotykać się z kobietą tylko 2dni w tygodniu... Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Syn ma 8lat a wykorzystuje to ze ktos go kocha! Czy dobrze zrobilam? Dzisiaj poszedl z dziadkiem na spacer. I co? naciagnal go na pizze, na dwie zabawki i na cukierki. Razem wyszlo wszystkiego
125 ppt Ten temat ma: Wyświetleń2 tys. Odpowiedzi105 Ocen na +1 125 ppt ? Reklama Reklama Reklama « Wróć do tematów Użytkownicy poszukiwali jestem w ciy z koleg ma jestem w ciąży z przyjacielem jestem w ciąży z kolegą męża Mam dziecko z kumplem meza forum kolega meza jestem w ciy z przyjacielem jestemw ciy z przyjacielem ciaza z przyjacielem cia z przyjacielem mam dziecko z przyjacielem meza ciaza z kolega meza jestem w ciy z koleg rucha mnie kolega meza pieprzy mnie kolega meza dziecko z koleg ma
VQwLdP. 0gkyyt1zzj.pages.dev/480gkyyt1zzj.pages.dev/3410gkyyt1zzj.pages.dev/2520gkyyt1zzj.pages.dev/380gkyyt1zzj.pages.dev/1920gkyyt1zzj.pages.dev/3120gkyyt1zzj.pages.dev/3930gkyyt1zzj.pages.dev/2660gkyyt1zzj.pages.dev/65
zrobilam dobrze koledze meza